Jak zwykle spóźniona ,jak zwykle zakręcona. Pierwsza połowa
października rozpieszczała nas piękną pogodą. Postanowiłam wybrać się do
Wrocławia na koncert a przy okazji zwiedziłam park zoologiczny i botaniczny. W
ogrodzie botanicznym trafiliśmy akurat na święto dyni. Oto kilka z największych
okazów. Hodowcy opowiadali o nich jak o swoich pupilach, nawet niektóre z dyń posiadały imiona.
Jeszcze kilka zdjęć śmiesznych stworków i to nie z
kasztanów.
|
Były też ufoludki |
Szybko zachodzące słońce i chłodne wieczory skłoniły mnie, aby odkurzyć maszynę. Na razie zaczynam od prostych wręcz banalnych rzeczy. Małe i praktyczne przedmioty cieszą mnie najbardziej - worek na reklamówki.
Jak widać zawsze znajdzie się chętny mały pomocnik, co przytrzyma materiał. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz